piątek, 20 grudnia 2013

990 284

Wczoraj godzinka Pilatesa - coraz bardziej przekonuję się do tych treningów, nie jest to oczywiście joga, ale i tak bardzo sensowne ćwiczenia. Może na stałe zagoszczą w moim rozkładzie?

Postanowiłam, że w nowym roku wygospodaruję co najmniej pięć razy w tygodniu czas na jakieś ćwiczenia - to szok, jak siedzący tryb życia prowadzę, jak tak dalej pójdzie, to za dziesięć lat będę inwalidką.

środa, 18 grudnia 2013

990 524

Wczoraj półtorej godziny jogi - niestety, z przyczyn obiektywnych w wersji light. Żałuję, bo były pozycje odwrócone, które uwielbiam. A ja sobie zamiast w świecy musiałam cichutko leżeć w kąciku w viparita karani. Odkąd chadzam na jogę, nie lubię mieć okresu (pomyśleć, że kiedy chodziłam do szkoły, uwielbiałam zwolnienia z wuefu "z powodu niedyspozycji"...).

wtorek, 17 grudnia 2013

990 942

Wczoraj wybrałam się na Zumbę - rzadko mi się to ostatnio zdarza, a lubię bardzo. Natańczyłam się, nawygłupiałam - świetna sprawa:) Od razu stresy zawodowe schodzą. Szkoda tylko, że grupa na zajęciach była taka niemrawa - w sumie dziewczyny patrzyły na moje wywijanie jak na coś bardzo dziwnego i drobiły z poważnymi minami jak na dansingu - a przecież w Zumbie chyba właśnie o to chodzi... Ech...

Odliczam intensywny aerobik - bo jakoś nie do końca wierzę w 1000 kalorii spalanych na Zumbie :)

niedziela, 15 grudnia 2013

991 424

Wczoraj niestety plan niezrealizowany w 100% - rano udałam się tylko na godzinę jogi, bo planowałam popołudniową wizytę w klubie w Legionowie, w którym miałam odwiedzić przyjaciół. Znaczy się w Legionowie miałam ich odwiedzić.

No ale się nie udało - jakoś strasznie szybko zrobiło się strasznie późno - znacie to? I pojechałam prosto do znajomych, zamiast na zajęcia do klubu, dzięki którym miałabym trochę więcej do odjęcia z licznika. No cóż. Life is life.

sobota, 14 grudnia 2013

991 702

No widzicie, jak ładnie ubywa:)

Tak jak planowałam, wczoraj dwugodzinne zajęcia jogi. Nie wiem jak u was, ale u mnie podczas jogi zawsze wychodzi, w jakim stanie psychofizycznym jestem - na innych zajęciach można poudawać, pomarkować - na jodze wszystko widać jak na dłoni. Wczoraj miałam problemy nawet z bardzo prostymi (z reguły) asanami... Ech...

piątek, 13 grudnia 2013

992 246

Po ostatnim TMT jakoś koszmarnie bolała mnie stopa (o dziwo, wcale nie ta, która jest platt), więc wczoraj zdecydowałam się na coś spokojniejszego - fit ball, czyli ćwiczenia na piłkach. Jednak ku mojemu zaskoczeniu (chodziłam kiedyś na takie zajęcia) - nie były to lajtowe zajęcia dla pań emerytek. Z tym, że te, na które wcześniej chodziłam, prowadziła pani od pilatesa, natomiast te wczorajsze - pani od TMT. Czyli to takie TBC były, ino z piłką. Ale może Fuss wybaczy. Dziś joga - to na 100%.

czwartek, 12 grudnia 2013

992 552

Przełamanie:)

Wczoraj udałam się na zajęcia TMT - dowiedziałam się o nim stąd >>. To był pierwszy raz, więc obawiam się, że nie spaliłam tych obiecywanych sześciuset kalorii, ale na zachętę odliczyłam sobie właśnie tyle od licznika :P

Jeśli lubicie zajęcia kondycyjne, to bardzo polecam. Plusem jest też że bardzo fajna instruktorka to prowadziła, ćwiczyła cały czas z grupą i  zagrzewała do "walki". Ale to chyba zależy, jak się trafi.

wtorek, 10 grudnia 2013

993 152

Ta sama liczba w tytule co poprzednio oznacza jedno - zastój totalny :(

Niestety, wypadła mi delegacja - a jako porządny pracownik nie pomyślałam, żeby zabrać ze sobą kartę Multisport (w końcu delegacja jest do pracowania, nie?). Na miejscu okazało się, że czas na wyskoczenie do jakiegoś poznańskiego fitnessu spokojnie by się znalazł, ale jakoś nie uśmiechało mi się za to dodatkowo płacić. Ech... Drugi raz nie popełnię tego błędu.

środa, 4 grudnia 2013

993 152

Wczoraj oraz dzisiaj taplałam się w  wodzie na aqua fitnessie. To był mój pierwszy (i drugi) raz - wybrałam się z mamą, która z kolei ostatnio na jakiejś aktywności fizycznej była pewnie na studiach - czyli prawie trzydzieści lat temu. Więc się z nią wybrałam dla towarzystwa. Fajowo było, choć grupa głównie emerycka. Ale to raczej kwestia godziny, a nie formy aktywności, bo z tą jak wszędzie - można udawać że się ćwiczy, i w ogóle się nie zmęczyć, a można dać sobie w kość.

Czyli jak w życiu.

PS. Już po obejrzeniu pierwszych filmików z Basią Lipską, jutro postaram się zdać relację!

wtorek, 3 grudnia 2013

993 580

Wczoraj byłam u szanownego dochtorka - no comment. Pan dochtór kazał wkładkę na platt Fuss nosić, zakupioną gdzieś tam, w Internecie se pani zobaczy. Ale ćwiczyć można.

To poszłam sobie na zajęcia choreograficzne - bardzo, bardzo lubię. Ale tylko, jeśli są odpowiednio zawiłe. Tym samym 480 kalorii ujęte. Od razu milej:)

niedziela, 1 grudnia 2013

994 060

Od licznika odjęte kolejne dwie godziny jogi. W przyszłym tygodniu postaram się trochę urozmaicić moją aktywność - a na razie zamówiłam sobie kurs wideo Joga z Basią Lipską - zasadniczo bardzo nie lubię ćwiczeń z płytą, ale ten kurs spamuje wszędzie, na facebooku, na forach - nic więc dziwnego, że jestem ciekawa, co to takiego. Zobaczymy - na pewno napiszę :)

piątek, 29 listopada 2013

994 620

Ech, jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie zmienić bloga na "ile razy trzeba ćwiczyć jogę, żeby spalić milion kalorii"... Nuda panie, nuda.

Z tej nudy zapisałam się na polecany >> przez Vindę kurs (cours?) o odżywianiu >> i jeszcze na jeden >>, o żywieniu dla dzieci. Oba startują w styczniu dopiero jednak.

Na dziś, dla odmiany zaplanowałam jogę. Strzela mi w tej stopie jak jasna cholera, ale mam wrażenie, że rozciąganie trochę pomaga. Nic, to, poczekamy - zobaczymy.

środa, 27 listopada 2013

994 900

Wczoraj zaordynowałam sobie półtorej godziny jogi, więc licznik nieszczególnie w dół, ale na razie trzeba oszczędzać (stymulując zarazem) swoją Fuss, która jest platt.

Wybierałam zatem asany, które mogą pomóc rozciągnąć i wzmocnić mój nieszczęsny problem. Tutaj >> można poczytać więcej. Jednak polski internet to nadal głównie śmietnik, niestety.

wtorek, 26 listopada 2013

995 318

Wczorajszy dzień upłynął mi w dużej części w kolejce na USG, na które czekałam od ponad miesiąca - potwierdziło się nieprawdopodobne: przeszywający ból stopy, czasem wręcz uniemożliwiający chodzenie, spowodowany jest przez platt Fuss. No bez jaj. Na konsultację z ortopedą poczekam jeszcze trochę, ale miła pani doktor robiąca badanie powiedziała, żeby gimnastykować. O dziwo, słyszała nawet o jodze coś innego, niż to, że się przez to idzie do piekła. Przykro mi, nie mam najlepszego zdania o lekarzach. Ale ta pani była OK.

Więc chyba raczej przerzucę się na jogę z rzadkimi odstępstwami (jak maraton, sesesesese). Póki co, wczoraj poszłam na pożegnalny step. No bo bez przesady.

Ale już będę grzeczna, będę rozciągać od góry i od spodu, będę chodzić na paluszkach i takie tam. W związku z czym projekt milion kalorii potrwa pewnie z dziesięć lat.

poniedziałek, 25 listopada 2013

995 800

Piątek to joga - 278 kcal.
Sobota - płaski brzuch i zdrowy kręgosłup - 306 i 278.

Ale za to niedziela - niedziela, proszę państwa, to była szaleństwo.
Uwielbiam maratony, zwłaszcza NIE-monotematyczne. Wyszłam zmęczona, ale niewiarygodnie szczęśliwa.

Pięć godzin intensywnych ćwiczeń - wychodzi mi 2414 kcal:) Trochę się ruszyło:)

piątek, 22 listopada 2013

999 076

Wczoraj nie miałam za dużo czasu, więc zamiast wyprawy do klubu zdecydowałam się na godzinkę Callanetics na dywanie:) To moje pierwsze podejście - pamiętam plakaty reklamujące te zajęcia, były bardzo modne jakieś 15 lat temu. Zachęcił mnie ten wpis >> - efekty wydają się ogromne. Ja raczej nie będę skupiać się tylko na tym, bo ćwiczenia dywanowe mnie nudzą, ale właśnie jako odmianę od klubowych zajęć.

Dziś natomiast mam w planie jogę - dawno, dawno nie byłam, ciekawe jak będzie po długiej przerwie.

czwartek, 21 listopada 2013

999 416

Jak już napisałam w komentarzu ensorcelee, zrobiłam trochę obliczeń i trochę się przeraziłam - samo pochłonięcie miliona kalorii zajmie osobie żywiącej się standardową dietą 2000 kcal równo pięćset dni - czyli prawie półtora roku, natomiast spalenie... Lepiej nie myśleć.

W każdym razie wczorajszy plan zrealizowany - dzięki czemu licznik trochę spadł:)

Liczę na niedzielę, bo wtedy odbędzie się warszawski maraton fitness - będzie to doskonała okazja do spalenia wieeeelu kalorii. Tutaj >> jest link do wydarzenia na facebooku. Może się spotkamy? :)

Dziś jeszcze nie wiem, co będę robić, ale coś na pewno - w końcu nie planuję prowadzić tego bloga przez 10 lat :)

środa, 20 listopada 2013

1 000 000

Milion kalorii - tyle chcę spalić. Nie mam pojęcia, ile to może zająć. Ale będę pisać, dopóki tego nie osiągnę. Przynajmniej taki jest plan na dziś:)

Spalać będę chyba głównie w klubach fitness - najbardziej lubię zajęcia, ale czasem też zmuszam się do ćwiczeń na siłowni. Będę próbować nowych rzeczy, żeby mi się nie znudziło w międzyczasie:)

Będę korzystać z kalkulatora na PoTreningu - wiem, że takie kalkulatory nieco przekłamują, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? :)

Na dziś planuję godzinkę TBC i godzinkę stretchingu. Wg kalkulatora to 306 kcal i 278 kcal.